Slay the Spire, czyli jak powinno się łączyć tak odmienne gatunki
Mieszanie różnych rodzajów gier jest praktyką powszechnie stosowaną przez twórców. Znamy przypadki połączenia gier RPG z FPS’ami lub strategii z surwiwalem. Jednak niektóre studia – w celu wyróżnienia się na rynku – decydują się na połączenia, na pierwszy rzut oka, nieoczywiste. I w tym momencie Mega Crit Games „wjeżdża na białym koniu” z karcianką bazującą na zasadach gry rogue-like, przy której osobiście spędziłem grubo ponad sto godzin.
Trzeb jednak wziąć pod uwagę, że Slay the Spire nie było prekursorem w swoim gatunku, bo na bardzo podobnych mechanikach działały Darkest Dungeon z 2016 czy Loot Rascals z 2017. Była za to pierwszą grą, dzięki której na tak długo, opuściłem swoją symulatorowo-RPG’owo-multiplayerową strefę komfortu. Jednocześnie jest produkcją, do której bardzo często wracam kiedy nie mam w co zagrać lub brakuje mi czasu na jakąś dłuższą sesję. Każde podejście (zgoła różne od poprzedniego) uczy jak lepiej radzić sobie w lochach. Porażka nigdy nie jest końcem podróży, tylko początkiem nowej przygody z innymi przeciwnikami, bossami, artefaktami i zagadkami. Kolejne przejścia gry odblokowują więcej zawartości oraz sprawiają, że następna próba staje się większym wyzwaniem, co motywuje do rozpoczęcia kolejnego “runa”. To wszystko oraz wiele więcej znajduje się właśnie w Slay the Spire!
Rozpoczęcie rozgrywki
Po wyborze jednego z trzech dostępnych trybów rozgrywki, wybieramy postać, którą chcemy pokonać lochy. Każda z nich dysponuje unikalnymi kartami oraz artefaktami. W Slay the Spire możemy zagrać: Pancernikiem, Cieniem, Defektem lub Obserwatorką.
Pancernik opiera się na kartach ataku oraz zadawaniu dużych obrażeń tracąc przy tym punkty życia. Cień skupia się na wielu atakach sztyletami i zatruwaniu przeciwników. Defekt ma do swojej dyspozycji kilka różnych sfer mających właściwości ofensywne lub defensywne. Postawy Obserwatorki mogą jej zagwarantować podwójne obrażenia kosztem zmniejszonej odporności na nie.
Po wciśnięciu przycisku “W drogę” swoją przygodę rozpoczynamy od pierwszego pomieszczenia, w którym wybieramy udogodnienie startowe. Dwa z nich są darmowe, jednak są też dwa zapewniające trochę więcej, ale ma to swoją cenę.
Poruszanie się po lochach
Mapa składa się z trzech losowo generowanych poziomów głównych oraz jednego dodatkowego, który odblokowuje się po spełnieniu określonych warunków. Na każdym piętrze są opcjonalne ścieżki prowadzące do bossa. Od gracza zależy, którą drogą pójść. Można wybrać wyprawę pełną przeciwników, bądź odbyć przygodę w nieznane. Po dotarciu do bossa i ostatecznym rozprawieniu się z nim, gra przenosi się do kolejnej lokacji.
Przeciwnicy dzielą się na pospolitych i elitarnych. Po pokonaniu ich ci pierwsi gwarantują złoto, nową kartę do talii oraz opcjonalnie miksturę, natomiast wrogowie elitarni dodatkowo “dropią” artefakt.
Handlarz daje możliwość wydania ciężko wywalczonych pieniędzy na karty lub przedmioty. Skarb zawsze zawiera artefakt (w pewnych sytuacjach może się tam znajdować więcej niż jeden lub karta klątwy). Pole “Nieznane” oferuje wszystko z wyżej wymienionych, a także losowe zdarzenia nie zawsze działające na naszą korzyść. Obozowisko pozwala na kilka interakcji takich jak odpoczynek (przywrócenie punktów życia), wykucie (ulepszenie wybranej karty) czy też usunięcie jakiejś karty z talii.
Walka
Starcia w Slay the Spire odbywają się w systemie turowym. W każdej turze gracz ma do wykorzystania określoną ilość energii (zależną od posiadanych artefaktów). W lewym górnym rogu każda karta ma wpisaną ilość energii potrzebnej do jej zagrania. Karty dzielą się na pięć rodzajów: ataku, umiejętności, mocy, stanu i klątwy. Pierwsze trzy są pozytywne, które najczęściej gracz sam dodaje do swojej talii, natomiast dwie pozostałe (zwykle negatywne można otrzymać w trakcie walki bądź w np. losowym zdarzeniu w pokoju “Nieznane“. Poniżej opiszę zasady działania każdego z rodzajów:
- Atak – najczęściej po prostu zadaje obrażenia i nakłada osłabienia na przeciwnika. Niektóre karty ataku zapewniają także punkty bloku lub inne wzmocnienia postaci.
- Umiejętność – najbardziej wszechstronna kategoria. Zapewnia blok i/lub wzmocnienia, nakłada osłabienia, dodaje karty ataku do ręki lub energię oraz ma wiele innych zastosowań.
- Moc – karta jednorazowego użytku. Po użyciu jej efekt działa do końca walki (np. dodaje punkty zręczności.)
- Stan – zwykle niezagrywalny. Najczęściej otrzymywany od przeciwnika, odpowiada za nałożenie osłabienia, zadanie obrażeń naszej postaci lub po prostu za “zaśmiecenie” naszej talii.
- Klątwa – najbardziej niechciane karty. Dodane na stałe do kolekcji generują problemy czy to z punktami zdrowia, czy na przykład z zagrywaniem innych kart.
Efektów pozytywnych (wzmocnień) i negatywnych (osłabień) nakładanych na gracza bądź przeciwnika jest naprawdę dużo. Każdy z nich jest zawsze dokładnie opisany dzięki czemu nie ma potrzeby pamiętać działania wszystkich.
Zadaniem gracza jest tak dysponować dostępnymi kartami jak i punktami zdrowia, aby zachować ich jak najwięcej i jednocześnie pozbawić ich przeciwnika. Po każdej walce zostaje z ilością “HP” z jaką udało mu się przeżyć. Pokonanie bossa na piętrze przywraca całe zdrowie, aby być gotowy na kolejne potyczki na następnym poziomie.
Gra dla lubiących wyzwania
Reasumując, Slay the Spire stosuje rozwiązania polegające na maksymalnym wydłużeniu rozgrywki poprzez elementy rogue-like’owe. Jednocześnie po którymś już przejściu gracz nie czuje się znużony, bo za każdym razem inny dobór artefaktów czy też kart, zapewnia nowe doświadczenia. Rosnący poziom trudności przyciąga do siebie śmiałków pragnących coraz to większych wyzwań, a wszystko to w ciekawej, lekko komiksowej oprawie graficznej. Jeszcze żadna gra indie nie wciągnęła mnie na tak długo. Slay the Spire nadal przykuwa mój wzrok podczas wybierania sposobu spędzenia czasu i nierzadko kończy się to “tylko jednym runem”.
Opublikuj komentarz